
jeeeeju, jak dawno nic nie było!
A były Święta, choinka, koncert kolęd, Sylwester i zima najprawdziwsza, po którą mieliśmy jechać do Rzeczki a nie musieliśmy :-) No i nowa kobieta w rodzinie. Prawdopodobnie Wiktoria, ale na potwierdzenie jeszcze czekamy ;-)
Pięknie było. Święta wspaniałe. Ciepłe, z uszkami zrobionymi razem z bratem i z lekko przysuchym łososiem. Później trochę odwiedzin, parę centymetrów w pasie więcej i ogromna radość ze wspólnego tygodnia razem. Małż wziął urlop żebym mogła spokojnie szykować koncert. Wspaniały jest :-)
Koncert? W dziwnej atmosferze. Rano spłonęło stare kino - i wyszło jak ważne (sentymentalnie) było dla mieszkańców Wolsztyna, później przyszła prawdziwa zamieć i korki jakich Wolsztyn nie widział, później kupa strachu, że frekwencja wyniesie 20 osób a jeszcze później olbrzymia radość. Bo był pełen Kościół, bo zagraliśmy fajnie, bo atmosfera była super, a Gospel Joy wspaniali!

A teraz zima. Pełną buzią.
Śniegu tyle jak przez ostatnią dekadę razem wzięte!
Piękne spacery po parku

i pierwsze sanki z dziadkiem.
Sylwester tradycyjnie w domu. Tym razem z wtuloną Zu, której fajerwerki jakoś nie ruszyły. Spała lepiej niż w codzienną noc. Chyba nagramy wystrzały na płytę i będziemy stosować zamiast kołysanek ;-)
M. jutro wraca do pracy. Udało nam się zamknąć duże zlecenie - następne w trakcie realizacji. patrzę w przyszłość nieco spokojniej :-) Dobrze nam jest razem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz