poniedziałek, 30 listopada 2009

Posted by Picasa

poniedziałek

tak sobie leżakujemy :-)
Mam Cię!

Dziś ubieram się sama.

Nie ma Zuzi, nie ma...


ehh, zaczęłam bardzo intensywnie myśleć o koncercie. Ale do tego jeszcze trochę czasu. Póki co w domu pachnie pieczeń, mała zasnęła sobie wtulona w poduchę, na której wcześniej leżałam ja, kawy w słoiku brak, więc piszę.

Szalone były te ostatnie dni.
I dobrze. Poznałam jakie to szczęście mieć małą w domu, nie musieć jeździć po doktorach, wystawać przy żółtym łóżeczku metalowo zimnym.

Popołakuje. Więc znów spała tylko 9 minut... A jednak śpi :-)

Dużo gości u nas ostatnio. Zu zaczęła intensywniej eksplorować przestrzeń wokół siebie, więc nie ma czasu na spanie, jedzenie... Choć ostatnio polubiła polegiwanie u mnie na brzuchu lub udach. Ale zasnęła dalej. Może nawet uda mi się wrzucić parę nowych fotek naszej ślicznotki :-)

Od jutra Adwent! z tej okazji (ponieważ na pewno nie uda mi się zrobić mojego) pokazuję kalendarz, którym się zachwyciłam TUTAJ

Nie mogę się doczekać tych naszych warsztatów przedświątecznych! Ania pokaże co potrafi, a my ( w domyśle więcej osób niż ja) postaramy się naśladować. I zrobić klimat jakich mało.
A jeszcze niedawno temu pakowałam prezenty czując pod żebrami naszą kruszynę...

Agata wpadła na chwilę. Za chwilę przyjdzie na dłużej. I dobrze :-) Czas pierniki piernikować!

środa, 11 listopada 2009












No i minęły urodziny. 28 lat... jakoś tak się dojrzale czuję ;-)

Środa, jak zawsze wolna, więc piszę. Mała z tatą (siedzi, tata leży i ma nadal nadzieję na sen), w domu delikatny nieład, a ja czekam na brata z reklamówką (jak się okazało) pyszności. Miał być kartonik. Jakoś tak bardziej pasuje mi do smakołyków "ze świata".

A i tak najpiękniejszy prezent jak zwykle od małża... i córci :-) słodkie!

Chyba powoli stanę się dziwadłem, dla którego najlepszym prezentem będzie coś niecodziennego do zjedzenia :-) mina szwagra na paczkę herbaty-bezcenna!

No i sesja Zu, dla której ten post powstaje. Wrzucę kilka fotek, bo warto. W rolach głównych - Zu, Wacław, Ilona, Miś-Grajek, Teodor i MałyMiś. I niebieskie coś, co nazwy jeszcze nie ma :-)



i na koniec jeszcze:

poniedziałek, 2 listopada 2009

poniedziałek



Ale ten czas leci (w maskę jeża! cudne!)
Znów poniedziałek. I to taki wspaniały :-)
Polowałam pół nocy na siuśki Zu. Bezskutecznie. Skapitulowałam przed północą (pół nocy... znamienne) kiedy to już tyłek poddał się ostatni. Z siedzenia.
Więc tyle z atrakcji młodej mamy.

Zu leży, ale jakoś tak bardziej ruchliwie. Zrobiłam w święto dynię - piękna. Fotkę załączę jak się kabelek znajdzie. Ja zrobiłam dynię a Zu dwa kroki! Dumna mama i wujek też. Świadek tego, że nie kłamię :-)

Byli goście na placku z plackiem, śmiech, oczy utkwione w 10 kg dziecka i bardzo miłe wspominki przy albumie z fotkami przed, w trakcie i po narodzinach. Hihihi, choroba niemowlęca ;-)

Była też Ciocia - dla mnie nowa. Jakoś tak naturalnie :-)

A wcześniej byłyśmy na basenie. Zu moczyła dupkę najchętniej w jacuzzi radośnie rozdając uśmiechy przemierzającym basen chłopakom. Fajnie było :-) zwłaszcza, że były z nami wszystkie panny S. Babskie pływanie :-)

A to fotki z serii akuku. Musiałyśmy się pochwalić nowym uzębieniem ;-)