piątek, 30 kwietnia 2010

nic się nie chce

Dobra. Co robić, jak robić się nie chce? Wszyscy wokół żyją majówką, a ja kombinuję jak wydostać się jutro z miasta. I to akurat w porze parady parowozów.
Umówiłam się z O. na babskie piknikowanie. Bierzemy dziewczyny, kocyk i kosz i jedziemy. Na Berzynę najchętniej, ale co z tego wyjdzie - zobaczymy!

Znów śniłam pustostan zębowy w paszczy. Okropne uczucie. Tak realistycznie wyciągać własnymi palcami zęby z buzi... Znak to podwójnego znaczenia - śmierć bliskiego lub powodzenie. Poproszę drugi wariant :-)

Roweruję znów. Wiosna sprzyja czekaniu na zwrot z podatku ;-) kupimy Zu porządny fotelik. Póki co szperam i przeglądam oferty w necie. Podobają mi się te na przód roweru - są dwa piękne modele, ale czytałam opinie, że destabilizuje to rowerzystę... Z drugiej strony do bagażu z tyłu roweru też nie jestem przyzwyczajona.
I masz babo placek!

Dodam tylko, że marzę o książce "Jak robić przekręty" Michała Rusinka od chwili, gdy przeczytałam, że nie tylko ja nie wiedziałam co to jest tuptanoc oraz kultowy tekst: "Zdrowaś Matko łaski bez"... "Anioł Struś"... Piękne!

środa, 28 kwietnia 2010

moja? Moja! Zuzia :-) ogrodniczka :-)





Wiosna pełną buzią! Byłyśmy na basenie. Zu odsypia radośnie pomrukując, choć wcale tak pewnie się nie czuła.
Chodzi! i nie ma w tym słowie przesady.
Podobno chodzi od dawna,ale tylko w piątki. Więc chodzi od dawna w piątki i od tego tygodnia zawsze! Pięknie!
Idą zęby. Dwie dolne dwójki, dolna czwórka, dwie górne czwórki - i to wszystko na raz.

Za to z poprzedniego weekendu na wsi mam dowód niezaprzeczalny, że Zu to cała moja teściowa.
W ogóle nie moje dziecko... Jeszcze się okaże, że dziurkę w brodzie też ma po niej... :(
Za to uśmiech ma mój! genetyczny!
Zdjęcia zrobiła ciocia An.


Te, na których są razem pewnie są dziełem wujka A. Mam nadzieję, że nie będzie sprzeciwów co do publikacji wizerunku, ale nie mogłam się oprzeć!



czwartek, 22 kwietnia 2010

Mała rzecz a cieszy!

Dziś wreszcie przyszły dobre wiadomości finansowe. Mała rzecz - a cieszy. Kocham takie niespodzianki! Oczywiście chodzi o pierwszą w życiu ulgę na dziecko :-)
I okazuje się, że poza bezcenną i nie do oszacowania wielką radością z przeżywania każdego dnia razem dochodzi jeszcze radość z PIT-a ;-)

Mała chodzi (dobra. Może rzeczywiście nazwanie tego chodzeniem jest zbytnym optymizmem, albo nabytym brakiem krytycyzmu) i nadal przekornie na "powiedz MA-MA" odpowiada radośnie "TATA! :-)"
Oprócz tego ma pierwszą w życiu torebkę, oraz niepohamowany pęd do różowych detali. "Jakie mam ładne kokardki przy rajstopkach, ach, ach...", "zielone skarpetki be, różowe aja aja" i w ten deseń...

Pięknie daje całuski tacie. Specjalnie się wdrapuje na niego żeby po chwili zbliżyć swój wiecznie uśmiechnięty dziób do jego ust i złożyć na nich soczystego całusa. Na "chodź daj całuska mamie" reaguje "ałłł". Przekora mała!
Bardzo mi się podoba ten jej charakter... zaraz przypomina mi się esemes w sprawie papierku do paznokci ;-) To zostanie moją słodką... tajemnicą ;-)

Będzie spacer dziś? nie wiem. Zapowiadają zimę!

wtorek, 20 kwietnia 2010

mam cię w dupie. Po edycji ;-)

JuPI!!!!!!!!!!!! na dobrej drodze! prawie balonem do góry.
Jakże łatwo się można uodpornić na głupotę! Mich kupił psa. Bez testu smyczowego. To się nazywa spontan. Ale goldenik śliczny. Jak będzie swój dom to może i pies będzie. Póki co jest Zu ;-)
Rok temu wyglądała tak :












A dziś? ma smarki i buta i nie zawaha się go użyć ;-)





















Pięknie jest! wiosennie. Za oknem lipa wreszcie się zazieleniła (będziemy kichać potrójnie!)

A ja dziś wysłałam smska, który cały rok za mną chodził. I otrzymałam odpowiedź.
Może nie wszystko stracone :-)

U Oli było wspaniale! Oczywiście zatrzymałam się tuż za drogą by powdychać zapach tamtejszego powietrza. Nigdzie tak wspaniale nie pachnie!
Pogadałyśmy, dziewczyny się pobawiły, zjadłyśmy pierwszego grillowanego steka i kiełbachę i do domu. Z radością wielką i nową trasą, co by nudno nie było. W Klępsku (???) kościół nadal piękny. A okoliczne pagórki przywołują mi na myśl tylko ... wiemmmm, Toskanię :-)

A! kupiłam Małej coś, co pamiętam z dzieciństwa! Wańka-wstańka. Pięknie brzmi! i jest niebieska - zupełnie jak moja. I kredki i blok. Już rysujemy :-) oczywiście rybę, ptaki i kreski. Kreski robi Zu. Mistrzyni w kreskowaniu ;-)
Opakowanie jest najpiękniejsze!


Kiedy...? Na to pytanie dziś nie podałam odpowiedzi. Naprawdę to mam cię w dupie :-)

P.S. to "cię" ma odbiorcę. Nie jesteś nim Ty :-) Mąż kazał zedytować ;-)

czwartek, 15 kwietnia 2010

40

kurka. Czterdziesty post i taka tematyka.
Już nie o żałobie, Wawelu czy innych. Wkurzona jestem. Wyszedł ze mnie skorpion całą paszczą. Dostałam niezasłużenie brudnym butem w twarz i choć teraz osoby, które to zrobiły, słodko się odzywają i zaprzeczają (z szybkością wprost proporcjonalną do słów, które wcześniej wypowiedziały), to nadal wewnątrz cała się trzęsę.
Niby nic wielkiego. W dorosłym życiu często się zdarza (może nie często, ale zdarza się), że nas obwinią o coś. Coś, co później czujesz, że psuje relacje, ale nikt nie ma odwagi zacząć tematu. A ja sobie nieświadoma niczego żyję wiecznie zdziwiona - co jest nie tak???
Bo brak jakichkolwiek prób wyjaśnienia. A jak nie wiesz, że masz się bronic, to się nie bronisz.
Więc boli. I stawia pod znakiem zapytania mnóstwo spraw.

Dziś zakupy. Wreszcie :-) będą jeansy - mam nadzieję :-)

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

[*]

tak. Nadal brakuje mi słów. Katastrofa w Smoleńsku. Zginęło tak wielu ludzi. Tak ważnych. Prezydent, który do soboty nie był moim Prezydentem. Wstyd, po prostu. Bo okazuje się, że człowiek, którego potknięcia urastały do rozmiarów kompromitacyjnej katastrofy, był najprawdziwszym rycerzem*. I przede wszystkim wspaniałym mężem. Ale to wiem też tylko z mediów. Więc czy wiem naprawdę?

Przypuszczam, że byłby mocno zaskoczony widząc te tłumy, które przyszły na trasę przejazdu z lotniska do pałacu. Myślę, że nigdy by w to nie uwierzył.
I przykre jest to, że nie było mu dane wrócić razem z żoną. Strach myśleć jak wielka to była tragedia, że nawet teraz nie ma 100% pewności, że ją odnaleziono. W jak potwornym stanie muszą być ciała tych (znanych nam, czy nieznanych...?) Wielkich Ludzi. Obyśmy nigdy nie doświadczyli tego, co Ich spotkało.

Wystarczy tych słów. 10 kwietnia 2010 r.
I pytanie, które pojawiło się we mnie po tym jak jeden z dziennikarzy opowiadał, że nie wierzy, że mogła być tam mgła. Bo nigdzie więcej nie było. Dziś czytam, że rzeczywiście - mgła spowiła tylko lotnisko. Czy to przypadek? Nie wierzę. Nie tego dnia. Jak straszne jest to, że musieli zginąć. Dzięki temu wielu ludzi usłyszało po raz pierwszy prawdę (?) o Katyniu. Szkoda, że obraz Wajdy nie wystarczył...

W moim życiu do tej pory są cztery historycznie ważne wydarzenia. 1989 r., śmierć Papieża, 11 września, 10 kwietnia... oby to było ostatnie z tych tragicznych.

Wieczny odpoczynek racz Im dać Panie.

Dziś (14) śmiem dopisać. Z Wawelem to przesada.

czwartek, 8 kwietnia 2010

piaskownica



I pierwsza piaskownica. Wiosna rozsypała małe listki na drzewkach, u sąsiadów rozpoczęły się coroczne remonty, a ja zainspirowana przez A. wylądowałam w piaskownicy.
Jakże dobry był to wybór!
Dołączyła do nas Marta, która pojawiła się między kolejnymi egzotycznymi wyjazdami. Z ziemniakami w ręce i mężczyzną niepolskim u boku.
Więc wiosna. I pierwsza wypłata na koncie! Zrobiłabym "jupi" gdyby nie kwota. Pół wypłaty - za pół etatu. Moje hasło dnia. Ale i tak jest nieźle ;-)
Pyza cierpi. Cztery zęby na raz idą. Dwie czwórki, dwójka z dołu i teraz jeszcze górna trójka. Boli. Mnie także bo nijak pomóc nie mogę.
Za to małż radośnie na kanapie zaległ i czeka na nie wiem co ;-) optymista ostatnio jakich mało! Zleceń po uszy małe, trolowe ;-)

A ja przypomniałam sobie jeden z pierwszych festiwali. "Piaskownica" na osiedlu (Słowackiego???) wywołała zgorszenie w Wolsztynie.
Gdzie te czasy... hihi

sobota, 3 kwietnia 2010

Święta


Szczęśliwych, rodzinnych, pięknych Świąt i wszystkich następnych dni! A my spacerujemy :-) Dzięki A. za przepiękny prezent! :-* Dodam tylko, że na przekór zasadom nie sprzątamy, nie gotuję, nie piekę. W tym roku będziemy się gościć ;-)
A we wtorek... rewolucja u Zu. Cieszę się, że Ag. postanowiła z nami zostać :-)