poniedziałek, 2 listopada 2009

poniedziałek



Ale ten czas leci (w maskę jeża! cudne!)
Znów poniedziałek. I to taki wspaniały :-)
Polowałam pół nocy na siuśki Zu. Bezskutecznie. Skapitulowałam przed północą (pół nocy... znamienne) kiedy to już tyłek poddał się ostatni. Z siedzenia.
Więc tyle z atrakcji młodej mamy.

Zu leży, ale jakoś tak bardziej ruchliwie. Zrobiłam w święto dynię - piękna. Fotkę załączę jak się kabelek znajdzie. Ja zrobiłam dynię a Zu dwa kroki! Dumna mama i wujek też. Świadek tego, że nie kłamię :-)

Byli goście na placku z plackiem, śmiech, oczy utkwione w 10 kg dziecka i bardzo miłe wspominki przy albumie z fotkami przed, w trakcie i po narodzinach. Hihihi, choroba niemowlęca ;-)

Była też Ciocia - dla mnie nowa. Jakoś tak naturalnie :-)

A wcześniej byłyśmy na basenie. Zu moczyła dupkę najchętniej w jacuzzi radośnie rozdając uśmiechy przemierzającym basen chłopakom. Fajnie było :-) zwłaszcza, że były z nami wszystkie panny S. Babskie pływanie :-)

A to fotki z serii akuku. Musiałyśmy się pochwalić nowym uzębieniem ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz