Ehh, no i minęło. Nie było mnie w pracy 17 miesięcy, a ja się czuję jakby tego czasu wcale nie było.
Czas ubrać ładną sukienkę i na nowo tworzyć relacje.
Czas na zmiany! :-)
niedziela, 28 lutego 2010
czwartek, 25 lutego 2010
hihi do października marsz!
I piszę. Zu na spacerze z ukochanym wujem, a ja mam chwilę dla siebie.
Lekko rozdygotana bo znów wyniki do bani (a miał już być koniec trosk...). Zanim zostałam mamą nie myślałam, że można się tak o kogoś martwić, troszczyć... A teraz? latam w środku tak, jakby miał się za chwilę skończyć świat, choć przecież to nie taka wielka tragedia! Dobra, dobra. Katar u dziecka też martwi... ok. Mama weź się w garść!
Oglądam torebki, licytuję bez powodzenia wspaniałą sukienkę, szykuję się do powrotu na zawodowy ring. Nawet się cieszę, choć to mała rewolucja ( Asiu, wypadłaś trochę z obiegu - tekst szefowej, a jakże). No i jak tu spróbować protestować? ;-)
W głowie powstaje pomysł nowy. Wspaniały, a jakże!
Byłoby cudownie móc go z powodzeniem zrealizować. Najgorszy to lęk przed zrobieniem pierwszego kroku, choć ten za chwilkę zostanie poczyniony.
A może życie zmusi mnie do skoku? ;-) Ah te kobieco-mamusine hormony! Nadal nie powróciłam jeszcze do normy swojego bezczelnie pewnego siebie charakteru ;-)
Wiosna w pobliżu! Nie dość, ze słońce, to jeszcze ptaki szaleją wokalnie.
Niniejszym ogłaszam koniec zimy! Na przekór paskudnie zanieczyszczonym resztkom zimowych zasp i zaskakującego znienacka śniegu po nocy.
Marzę o tym żeby kupić Zu wygodne buty i ruszyć na spacer.
Ale to dopiero wtedy, gdy łaskawie ruszy sama do przodu bez pomocy niezbędnej póki co dłoni mamy/taty/babci itp.
A propo babci - po raz pierwszy musiałam podrzucić Maleńką do mamy do pracy na chwilkę. Wracam po pół godzinie i co widzę? Zu w spinaczach. Obie zaskoczone, że już jestem.
Mała rozkosznie rozdała na pożegnanie całuski i pojechałyśmy do domu. Myślę, że z dumą zaistniała w babcinym świecie zawodowym. No ba!
A ja dla równowagi - obejrzałam Wojewódzkiego z dymiącą Czubaszek i mruczącym Kuźniarem. I okazało się, że ten drugi prowadzi zabawnego bloga. Będę obserwować!
Lekko rozdygotana bo znów wyniki do bani (a miał już być koniec trosk...). Zanim zostałam mamą nie myślałam, że można się tak o kogoś martwić, troszczyć... A teraz? latam w środku tak, jakby miał się za chwilę skończyć świat, choć przecież to nie taka wielka tragedia! Dobra, dobra. Katar u dziecka też martwi... ok. Mama weź się w garść!
Oglądam torebki, licytuję bez powodzenia wspaniałą sukienkę, szykuję się do powrotu na zawodowy ring. Nawet się cieszę, choć to mała rewolucja ( Asiu, wypadłaś trochę z obiegu - tekst szefowej, a jakże). No i jak tu spróbować protestować? ;-)
W głowie powstaje pomysł nowy. Wspaniały, a jakże!
Byłoby cudownie móc go z powodzeniem zrealizować. Najgorszy to lęk przed zrobieniem pierwszego kroku, choć ten za chwilkę zostanie poczyniony.
A może życie zmusi mnie do skoku? ;-) Ah te kobieco-mamusine hormony! Nadal nie powróciłam jeszcze do normy swojego bezczelnie pewnego siebie charakteru ;-)
Wiosna w pobliżu! Nie dość, ze słońce, to jeszcze ptaki szaleją wokalnie.
Niniejszym ogłaszam koniec zimy! Na przekór paskudnie zanieczyszczonym resztkom zimowych zasp i zaskakującego znienacka śniegu po nocy.
Marzę o tym żeby kupić Zu wygodne buty i ruszyć na spacer.
Ale to dopiero wtedy, gdy łaskawie ruszy sama do przodu bez pomocy niezbędnej póki co dłoni mamy/taty/babci itp.
A propo babci - po raz pierwszy musiałam podrzucić Maleńką do mamy do pracy na chwilkę. Wracam po pół godzinie i co widzę? Zu w spinaczach. Obie zaskoczone, że już jestem.
Mała rozkosznie rozdała na pożegnanie całuski i pojechałyśmy do domu. Myślę, że z dumą zaistniała w babcinym świecie zawodowym. No ba!
A ja dla równowagi - obejrzałam Wojewódzkiego z dymiącą Czubaszek i mruczącym Kuźniarem. I okazało się, że ten drugi prowadzi zabawnego bloga. Będę obserwować!
poniedziałek, 22 lutego 2010
Kobieta zwiastunem wiosny... dwie kobiety? Będzie gorrąco!

Ahh, był fryzjer, więc i samopoczucie lepsze. Mamy imieniny i kolejna próba albumowo-pamiętnikowa. Mała wisi mi na nogach, płacze prawdziwymi łzami - chyba czuje, że zbliża się czas powrotu do pracy. Dla mnie też nie będzie to łatwy okres... Wiosnę czuję. W sercu, w głowie, w żołądku także! Pierwsze rzodkiewki za nami! ;-)
Mam najpiękniejszą córkę świata... a jej całuski rozkładają każdego na kolana hihi. W środę planuje wyjście na opowieść z wyprawy do WDK. Dawno nie byłam, a to fajne spotkania.
piątek, 19 lutego 2010
?
Więc tak. Candy nie wygrałam. Ładne papiery przyszły. Bo zapłaciłam. Widzę przed sobą znak zapytania. Szkoda gadać...
środa, 10 lutego 2010
Tak, tak. Obrodziło :-)
Kolejny post. Niemal jeden po drugim - toż to przynajmniej niestosowne!
Żeby tradycji stało się zadość - najpierw będzie o Najpiękniejszej :-)
Zu. Wszystko z wczoraj.
Zrobiła show w przychodni, oziewała pana doktora, na pytanie czy jakieś ząbki urosły w międzyczasie wspaniale wyszczerzyła wszystkie sześć, na koniec ślicznie zrobiła da daaa. Słuchawka stetoskopu służy do osłychiwania tętna w stopach. Ewentualnie w łydce, ale tylko lewej.
Wieczór. Mamy swoje sposoby na wyciągnięcie golasa z wody. Z wanny raczej, bo wody być już w niej nie powinno (inaczej cały pion słyszy donośne NIEEEEEEEEEEEEEEE!!!). To już przerobione. Ale ubieranie piżamy to nadal cała ceremonia.
Wczoraj skończyło się na golasku w pięknych koralach. Zu opanowała do perfekcji strojenie się na bal.
Pielucha do anturażu nie pasuje...
No a do tego dorwała pierwszego w życiu lizaka.
Zanim zabrałam zrobiłam kilka zdjęć :-)
No bo przecież roczniak z lizakiem... słodkie! ;-)
Tyle o Zu. A u mnie?
Spędziłam wczoraj miłe kilkadziesiąt minut na korytarzu szpitala z O. i maleńką Anielką, która na koniec z własnej woli spacerowała ze mną wzdłuż kolorowych ścian.
A O. przemyśluje pomysł, który jej wczoraj podsunęłam. Na pozbycie się dylematów w stylu - dziecko czy kasa?
Oj, dzień ten był pełen poważnych rozmów, ale też nadziei, że uda się zrobić następny dobry (i wspólny) krok, choć z uszu leciał bury dym...
Było - minęło!
A teraz znów śnieżyca!
Mała ma jutro urodziny. Nie moja mała, a Mała :-) też trochę moja, choć bardziej Frytkowa. Będą życzenia i wspominki, jak dwa lata termu z tej okazji zdobyłyśmy Rzym... Ehh, brakuje mi jego powietrza...
wtorek, 9 lutego 2010
Candy po raz pierwszy!
niedziela, 7 lutego 2010
luty... hihi :-) na przekór zimie hiacynt na oknie :-)
ehh, no i luty. Niedługo wracam do "życia zawodowego" a póki co czekam na powrót M. Snowbordował kilka dni, a my w tym czasie rządziłyśmy radośnie w domu.
Fajnie było :-) dogadzałyśmy sobie w każdy możliwy sposób, przyjmowałyśmy gości, wychodziłyśmy na romantyczne spaceru no i przede wszystkim wiemy, że bez faceta też można ;-) (Kochany mężu! Wiem, że możesz to przeczytać, więc dodam jeszcze, że z facetem milej ;-)
No i córka opanowała stukanie pałeczkami w miski, garnuszki i plastikowe kubeczki. Rytmicznie, z wyraźnym różnicowaniem fraz i barw... Po kim to ma??? :-)
Zu wspaniale poddaje się nowemu schematowi dnia, więc właśnie drzemie radośnie, a ja czekam na Diablo w celu spaceru na wystawę fotograficzną do naszego muzeum.
Wstyd przyznać, ale ostatni raz byłam tam jeszcze z brzuchaczem i Lisem u boku...
Zima trzyma. Jak na "najwspanialszą matkę świata" przystało - czasem z lenistwa nie wychodzimy na spacer. Jeszcze częściej wychodzimy na chwilkę - do czasu aż poczujemy lekkie szczypanie nosów. Nie dla nas takie klimaty... Tęsknię za wiosną i z tej okazji kupiłam już wcześniej buty na spacery po parku. Śliczne, fioletowe. Trampki ;-)
A skoro o zakupach - to w koszyku czeka sterta papierów do kupienia. Właściwie do opłacenia, bo wybór po poważnej selekcji spowodowanej rozsądkiem, został już podjęty.
Siedziałyśmy wczoraj z O. i z coraz większymi wypiekami na twarzy przeglądałyśmy zasoby scrapów.
Moje nowe - dla Oli stare - hobby.
A skoro hobby... to moje pierwsze w tym temacie dzieło! Dzięki O. i Diablo, które zaszczepiły we mnie wiarę, że i sześciostrunowcy mogą kleić ;-) 5 dni pracy, myślenia, szukania rozwiązań... ale to takie kobiece!
(REKLAMA - > mogę wykonać więcej :-) w prezencie dla Ciebie, najbliższych, na święta, urodziny, walentyny, rocznicę, przeprosiny lub tak ot!;-)
Rozbawił mnie ten filmik http://www.youtube.com/watch?v=UgWHIguqnGg
Szkoda, że taki krótki!
Fajnie było :-) dogadzałyśmy sobie w każdy możliwy sposób, przyjmowałyśmy gości, wychodziłyśmy na romantyczne spaceru no i przede wszystkim wiemy, że bez faceta też można ;-) (Kochany mężu! Wiem, że możesz to przeczytać, więc dodam jeszcze, że z facetem milej ;-)
No i córka opanowała stukanie pałeczkami w miski, garnuszki i plastikowe kubeczki. Rytmicznie, z wyraźnym różnicowaniem fraz i barw... Po kim to ma??? :-)
Zu wspaniale poddaje się nowemu schematowi dnia, więc właśnie drzemie radośnie, a ja czekam na Diablo w celu spaceru na wystawę fotograficzną do naszego muzeum.
Wstyd przyznać, ale ostatni raz byłam tam jeszcze z brzuchaczem i Lisem u boku...
Zima trzyma. Jak na "najwspanialszą matkę świata" przystało - czasem z lenistwa nie wychodzimy na spacer. Jeszcze częściej wychodzimy na chwilkę - do czasu aż poczujemy lekkie szczypanie nosów. Nie dla nas takie klimaty... Tęsknię za wiosną i z tej okazji kupiłam już wcześniej buty na spacery po parku. Śliczne, fioletowe. Trampki ;-)
A skoro o zakupach - to w koszyku czeka sterta papierów do kupienia. Właściwie do opłacenia, bo wybór po poważnej selekcji spowodowanej rozsądkiem, został już podjęty.
Siedziałyśmy wczoraj z O. i z coraz większymi wypiekami na twarzy przeglądałyśmy zasoby scrapów.
Moje nowe - dla Oli stare - hobby.
A skoro hobby... to moje pierwsze w tym temacie dzieło! Dzięki O. i Diablo, które zaszczepiły we mnie wiarę, że i sześciostrunowcy mogą kleić ;-) 5 dni pracy, myślenia, szukania rozwiązań... ale to takie kobiece!
(REKLAMA - > mogę wykonać więcej :-) w prezencie dla Ciebie, najbliższych, na święta, urodziny, walentyny, rocznicę, przeprosiny lub tak ot!;-)
Rozbawił mnie ten filmik http://www.youtube.com/watch?v=UgWHIguqnGg
Szkoda, że taki krótki!

Subskrybuj:
Posty (Atom)