Niedziela. Wspaniała, rodzinna. Pełna przytulasków, miłych spotkań i jeszcze milszych rozmów. A z rana rozłożyłam mapę naszej najwspanialszej podróży. Długopisowa kreska przebiega przez Orvieto, Montepulciano, Perugię, Asyż, Sienę, Pizę... Później Via Aurelia do Rzymu.
Zu mapę podeptała, obejrzała i kwiknęła na znak, że ona też wkrótce tamtędy wyruszy.
A skoro ona to i my :-) Za 4 lata! :-)
Dwa tygodnie pracy za mną. Wyniki Zu bez zarzutu - na szczęście już za nami szpital, przed tylko basen i pełna beztroska. Tak to widzę :-)
A. jest znakomitą opiekunką dla małej. Moje serce matki już spokojniej bije... :-)
Drugie A. nadal totalnie nieobecne. Chyba to etap "niedotyku". Długi coś...?
Fotki z robienia ciach. Nagle w nieuwadze Zu dopadła michę z pianą. Uroczo. Nie mogłam się oprzeć :-)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz