niedziela, 14 marca 2010

marzec. Jakiś biały. Bezy i śnieg za oknem :-)

Allllle mi dobrze! za oknem śnieg sypie, jakby zima miała dopiero rozpocząć swoje panowanie, w telewizji przywieziony mecz Lecha, Pyza mruczy wciągając banana a ja dziwię się, że szklanka po nutelli pusta. A przed chwilą był w niej kogel-mogel - wspomnienie z dzieciństwa :-) Produkt uboczny suszących się właśnie bez. ów.
Niedziela. Wspaniała, rodzinna. Pełna przytulasków, miłych spotkań i jeszcze milszych rozmów. A z rana rozłożyłam mapę naszej najwspanialszej podróży. Długopisowa kreska przebiega przez Orvieto, Montepulciano, Perugię, Asyż, Sienę, Pizę... Później Via Aurelia do Rzymu.
Zu mapę podeptała, obejrzała i kwiknęła na znak, że ona też wkrótce tamtędy wyruszy.
A skoro ona to i my :-) Za 4 lata! :-)
Dwa tygodnie pracy za mną. Wyniki Zu bez zarzutu - na szczęście już za nami szpital, przed tylko basen i pełna beztroska. Tak to widzę :-)
A. jest znakomitą opiekunką dla małej. Moje serce matki już spokojniej bije... :-)
Drugie A. nadal totalnie nieobecne. Chyba to etap "niedotyku". Długi coś...?

Fotki z robienia ciach. Nagle w nieuwadze Zu dopadła michę z pianą. Uroczo. Nie mogłam się oprzeć :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz