Mała zaczyna chodzić (wreszcie! ;-)
Pierwsze kroki (o nich poniżej) zrobiła za Zośką, którą uwielbia (Zośka to młodsza koleżanka Zu. Niezwykle delikatna, eteryczna), drugie - przy mnie do kanapy. A teraz jak jej się chce to drepcze po trzy, cztery kroczki, mocno zdziwiona, że potrafi.
Sama słodycz!
W pracy było ciekawie. Brzmi to śmiesznie... Ale tak było. Przyjechał fotograf (na wieś...hihi) i robił sesję szefostwu. Bez włażenia w tył - uważam, że są świetną parą. Jako ludzie. Sesja myślę, ze bardzo udana, ale z peanami poczekam na miniatury do akceptacji. Będę miała z czego robić katalog - no i etap "zrób to sam" mamy z lekka za sobą. Walczę o więcej profesjonalizmu.
Porządne zadanie!
Fotograf do współpracy znacznie milszy i konkretniejszy od Cla. A to ważne. Pomijam fakt, że powrócił mój niewyparzony język... żeby sowa nie wyglądała jak sęp... masakra...
Poniżej kilka zdjęć z wyprawy Małej, Małego i wuja A. Fajnie było :-)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz