poniedziałek, 12 kwietnia 2010

[*]

tak. Nadal brakuje mi słów. Katastrofa w Smoleńsku. Zginęło tak wielu ludzi. Tak ważnych. Prezydent, który do soboty nie był moim Prezydentem. Wstyd, po prostu. Bo okazuje się, że człowiek, którego potknięcia urastały do rozmiarów kompromitacyjnej katastrofy, był najprawdziwszym rycerzem*. I przede wszystkim wspaniałym mężem. Ale to wiem też tylko z mediów. Więc czy wiem naprawdę?

Przypuszczam, że byłby mocno zaskoczony widząc te tłumy, które przyszły na trasę przejazdu z lotniska do pałacu. Myślę, że nigdy by w to nie uwierzył.
I przykre jest to, że nie było mu dane wrócić razem z żoną. Strach myśleć jak wielka to była tragedia, że nawet teraz nie ma 100% pewności, że ją odnaleziono. W jak potwornym stanie muszą być ciała tych (znanych nam, czy nieznanych...?) Wielkich Ludzi. Obyśmy nigdy nie doświadczyli tego, co Ich spotkało.

Wystarczy tych słów. 10 kwietnia 2010 r.
I pytanie, które pojawiło się we mnie po tym jak jeden z dziennikarzy opowiadał, że nie wierzy, że mogła być tam mgła. Bo nigdzie więcej nie było. Dziś czytam, że rzeczywiście - mgła spowiła tylko lotnisko. Czy to przypadek? Nie wierzę. Nie tego dnia. Jak straszne jest to, że musieli zginąć. Dzięki temu wielu ludzi usłyszało po raz pierwszy prawdę (?) o Katyniu. Szkoda, że obraz Wajdy nie wystarczył...

W moim życiu do tej pory są cztery historycznie ważne wydarzenia. 1989 r., śmierć Papieża, 11 września, 10 kwietnia... oby to było ostatnie z tych tragicznych.

Wieczny odpoczynek racz Im dać Panie.

Dziś (14) śmiem dopisać. Z Wawelem to przesada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz